Akcje społeczne

Do ślubu mi nie po drodze

suknie ślubne w stylu boho

Do ślubu mi nie po drodze

#doslubuminiepodrodze

Istnieją kobiety, które od dziecka marzyły o sukni ślubnej. Istnieją też takie, które od zawsze wiedziały, że jej nie założą. Są takie, które spełniły swoje marzenie i wyglądały jak księżniczki, a później zostały porzucone…Inne były zdradzane…Jeszcze inne żałowały swojej decyzji i brały rozwód dwa lata po ślubie. Są też takie kobiety, które wzięły ślub ze względu na presję otoczenia i takie, które się tej presji nie poddają! Są szczęśliwe singielki i samotne matki. Każda z nas jest inna, ma za sobą inna historię, inne plany na przyszłość, ale najważniejsze jest to, by niezależnie od tego, którą z powyższych kobiet jesteśmy umieć odnaleźć szczęście i siebie! Podczas ogniska kończącego poprzedni projekt instagramowej akcji #4weselapokwarantannie Marta Trojanowska, twórczyni marki suknieboho.pl i Ania Żukowska, właścicielka Stodoły Czereśniowy Sad podjęły decyzję o kolejnym projekcie – zupełnie innym niż poprzedni. Tym razem nie chodziło o promocję czy wskrzeszanie branży ślubnej po kwarantannie a o to, by dać siłę kobietom, które ją utraciły lub nigdy jej nie miały. Dlatego cały nacisk został położony na wewnętrzne piękno – choć zjawiskowych dekoracji jak zwykle nie brakowało

Historie i zdjęcia naszych pięknych bohaterek znajdują się, na końcu artykułu! Zobacz TUTAJ.

Marta i Ania mimo, że pracują w branży ślubnej stronią od sukien i wesela, jednak wiedzą jak wiele kobiet o tym marzy, lecz z jakiegoś powodu do ślubu im nie po drodze… Postanowiły więc, za pomocą castingu na instagramowym koncie @doslubuminiepodrodze, znaleźć 10 pozytywnych jak one kobiet, które pokażą innym, że w każdej sytuacji życiowej, w każdym statusie związku, z każdą wagą czy chorobą można znaleźć szczęście! Zaprosiły do projektu nie tylko te przedstawicielki płci pięknej, które z różnych przyczyn nie chcą, bądź nie mogą wziąć ślubu, ale także te, które mimo wszelkich przeciwności znalazły miłość swojego życia: od samotnych matek, przez dziewczyny zmagające się z kłopotami z wagą, ciężkimi chorobami czy niepełnosprawnością po dziewczyny, które walcząc z problemami zdrowotnymi mogą nie doczekać ‘tego jedynego’ i własnego ślubu. „Chcemy pokazać, że szczęście kobiety nie zależy od obecności partnera w życiu, a marzenie o ślubnej sukience można spełnić bez całej reszty ceremonii. Chcemy dać nadzieję kobietom, które samotnie wychowują dzieci lub są po kilku rozwodach i nie wierzą już, że spotkają kogoś wyjątkowego na swej drodze. Chcemy pokazać, że kobiety są silne – chcą i umieją pokonywać własne słabości nie tracąc przy tym poczucia humoru. Chcemy podzielić się takimi pozytywnymi przykładami dając innym Dziewczynom siłę i pomagając budować wiarę we własną moc.” mówią Marta i Ania.

Historie i zdjęcia naszych pięknych bohaterek znajdują się, na końcu artykułu! Zobacz TUTAJ.

Wybór nie był łatwy… do projektu zgłosiło się wiele wspaniałych kobiet z niesamowitymi historiami, o których można by napisać książkę! Marta i Ania kilka godzin oglądały filmy zgłoszeniowe i postawiły na różnorodność, by dotrzeć do kobiet na przeróżnych rozstajach dróg. Finalnie 22 lipca 2020 w podwarszawskiej Stodole Czereśniowy Sad spotkało się 11 bohaterek i w 100% kobieca ekipa! Były florystki, dekoratorki, wizażystki, fryzjerki, catering wytrawny i słodki, prosecco van, dziennikarki, piosenkarki… Niektóre z modelek przyjechały do stodoły już dzień wcześniej na nocleg, by od samego rana móc zacząć przygotowania do…pokazu sukni ślubnych Marty Trojanowskiej, który miał się odbyć o godz.15:00! Już o 09:00 wystartowała żeńska Ekipa Masująca, by rozładować napięcie związane ze stresem  uczestniczek. Część bohaterek w satynowych szlafroczkach od firmy Bohomoss miało już robiony makijaż i fryzury wedle ich uznania. Gdy wszystkie czuły się zrelaksowane i piękne do akcji weszły fotografki! Niesamowity team sześciu kobiet, widzących piękniej niż większość ludzi.

Historie i zdjęcia naszych pięknych bohaterek znajdują się, na końcu artykułu! Zobacz TUTAJ.

Przez kilka godzin Stodoła wyglądała jak mrowisko – w jednym kącie malowanie, w drugim czesanie, w trzecim przebieranie, w czwartym ktoś pozuje do zdjęć, w piątym ktoś stroi instrumenty, a w szóstym ktoś zadaje pytania i słucha odpowiedzi… Tak, pytania i odpowiedzi to główny wątek tego spotkania! Bo poza pięknymi obrazkami „na pamiątkę” wszystkim najbardziej zależało na tym, by dokładnie poznać historie naszych bohaterek! Oraz by uwiecznić je dla kobiet potrzebujących wsparcia, motywacji, nadziei! Aktorka Anna-Maria Sieklucka wraz z operatorką Pepafilms, Olą od rana przenikały jak cienie, przeprowadzając szczere rozmowy z uczestniczkami. Jednocześnie youtuberka i influencerka Aleksandra Żuraw ze swoją kierowniczką produkcji, Olą Gawryszewską nagrywały reportaż na YouTube.Pani Joanna z magazynu Zwierciadło nagrywała na dyktafon swoje wywiady, Jastrząb Post wpadł z kamerą, a dodatkowo każda z nas, będących tam wypytywała dziewczyny…Zastanawiałyśmy się czy nie mają już dość ale zdecydowanie czuły się jak rybki w wodzie wyrzucając z siebie ten cały ciężar! W końcu po to się zgłosiły – by opowiedzieć swoją historię, drogę do szczęścia, spełnienia, wewnętrznej siły!

Historie i zdjęcia naszych pięknych bohaterek znajdują się, na końcu artykułu! Zobacz TUTAJ.

Nadszedł czas na pokaz, ale tuż przed nim głos zabrała Anna-Maria Sieklucka, której stłumione łzy wzruszenia zacisnęły gardło…cóż to były za piękne słowa…(Ama jako świetna aktorka została posądzona przez Martę o „granie” ale zarzeka się, że drżący głos był autentyczny ?) O 15:00 zgodnie z planem odbył się niesamowity pokaz sukni ślubnych, prowadzony przez Aleksandrę Żuraw, która uczyła dziewczyny jak się poruszać, jak współpracować z kamerą i jak się ustawić do aparatu, a jednocześnie  dodawała im pewności siebie! Pomoc była tym bardziej cenna, że Ola, ze swą historią, mogłaby śmiało zostać jedną z uczestniczek projektu! Na wybiegu stały obłędne dekoracje kwiatowe wyglądające jak łąka na betonie! Dziewczyny z Gdzie Szumi Las i Floratoria, które na co dzień są dla siebie konkurencją, stworzyły wspólnie istny raj!!! Dookoła stały stylowe meble z Dekoracje Konstancin, a przez szczeliny między deskami stodołowej ściany wpadały promienie słońca…było magicznie! Bohaterki wyglądały i czuły się jak najlepsza wersja siebie i było to widać w każdym ruchu, kroku stawianym na wybiegu, uśmiechu kierowanym do operatorki! Emocje opadły…zmęczenie wzięło górę…Szybka przerwa na posiłek, który – jak przy poprzednim projekcie – przygotował Twister Catering. Potem wjechał deser od Cukierni Babie Lato i… wraz z pełnym brzuszkiem przyszła chwila na refleksję…

Historie i zdjęcia naszych pięknych bohaterek znajdują się, na końcu artykułu! Zobacz TUTAJ.

To miał być zwykły koncert przy lampce prosecco z vana Miętówka, ale piękne siostry z zespołu Pierwiastek z Trzech po prostu przepuściły wszystkie obecne w Stodole kobiety przez maszynkę do mielenia emocji z ukulele w ręku! Łzy lały się strumieniami! Ze smutku? Nie! Zdecydowanie to szczęście, wzruszenie i same najpiękniejsze emocje wzięły górę. Nietuzinkowe melodie, głębokie teksty, wysokie czyste głosy i one dwie niczym rusałki w sukniach z falbankami…Uśmiechały się do siebie w zadumie i nie chciały przerywać tej chwili…Ale po godzinie musiały, bo na uczestniczki projektu czekały kolejne atrakcje? Z racji tego, że zdjęcia najpiękniej wychodzą o zachodzie słońca chwilę po koncercie znów do pracy ruszył team makijazystek, fryzjereki stylistka. Bohaterki zmieniły skórę – i kiecki J – by mieć na pamiątkę więcej różnorodnych zdjęć! Gdy usatysfakcjonowane fotografki wyłaniały się z drzew czereśniowego sadu, Marta, Ania, jej córka – Zuzka i siostra Karolina już szykowały grunt pod…ognisko!!! Nie mogło go zabraknąć…czas na podsumowanie, refleksję odpoczynek, posiłek i pożegnania – trudne, jak gdybyśmy znały się całe życie! Część bohaterek znowu zamknęła oczy późną nocą w Stodołowych pokojach noclegowych, by rano rozjechać się po całej Polsce. Ania od rana sprzątała stodołę, a Marta prała suknie. Obie wyczerpane do granic możliwości zdzwoniły się wieczorem i …zgadnijcie co?… …postanowiły, że robią kolejny projekt!!! Mają już nawet pomysł!

Historie i zdjęcia naszych pięknych bohaterek znajdują się, na końcu artykułu! Zobacz TUTAJ.

I na koniec, bo podobno ludzie zapamiętują początek i koniec wiadomości, a to ważne będzie: podziękowania 😉

My same sobie wzajemnie dziękujemy za to, że tak kreatywnie na siebie oddziałujemy i powstają z tego tak magiczne projekty…mimo, że czasu na nie mamy tak niewiele…

Dziękujemy za:

Udostępnienie miejsca, wody, prądu, kawy, pościeli, ręczników, sprzątanie, opiekę przez 2 doby!!!! Ani Żukowskiej @stodola.czeresniowy.sad

Przymiarki, stylizowanie, pranie, ogarnianie na planie i tekstów rozsyłanie ? Marcie Trojanowskiej @martatrojanowska

Narrację podczas wydarzenia, wywiady z bohaterkami i zmiękczającą serca przemowę… Annie-Marii Siekluckiej @anna_maria.sieklucka

Reportaż na You Tube i wsparcie bohaterek podczas pokazu Aleksandrze Żuraw @aleksandrazuraw i Oli Gawryszewskiej @alexandragawryszewska

Niesamowite, emocjonalne Video z całego eventu Oli @pepafilms

Za łapanie chwil od rana do zachodu słońca:

Kamili @kamilabannach.fotografia

Marcie @martamachej

Hani @haniakomasinska

Karolinie @charlottesse

Agnieszce @agnieszka_sopel

Oldze @olgatuzworks

Pomoc w przebieraniu i zszywaniu sukienek na żywych organizmach Marcie @marta.waluk.stylist

Przepiękne, satynowe szlafroczki dla naszych bohaterek @bohomoss

Piękne makeup’y dla wszystkich bohaterek i prowadzących! Agacie @agatamanosa, Karolinie @karolinasojazielinska, Natalii @nataliakietrys, Paulinie @paulinska_makeup

Finezyjne fryzury bohaterek i prowadzących Marzenie @maszka_fryzjer, Magdzie @mag_t.ik.95, Oli i Irenie @der_beautyroom

Relaksacyjne masaże bohaterek Izie i Ani z @ekipa_masujaca

Obłędne dekoracje kwiatowe Wioli i Asi @floratoria, Oli @gdzieszumilas

I meblowe Ewelinie @dekoracjekonstancin

Pyszny catering wytrawny dla 50 osób, przekąski do ogniska, wyprawki na wynos Dorocie i Beacie @twister_catering

Zdrowy, słodki stół, uwzględniający nasze fanaberie i potrzeby typu vegan/gluten/sugarfree Renacie @cukierniababielato

Bąbelki poprawiające nastrój Paulinie @proseccovanmietowka

Koncert akustyczny, który wycisnął wiele łez i wprowadził magię do Stodoły Adrianie i Paulinie z @pierwiastekztrzech

Opaski z koralików @republikajewelry i te kwiatowe @muscari_flowerdesign

Kolczyki kwiatowe @decolove_atelier, błyszczące @noviablanca i te kamienne @cosmostones

 

Dziękujemy też za zdalną pomoc naszej DJce – LuLu Malinie, którą podejrzenie koronawirusa uziemiło w domu tuż przed pokazem, a która kreatywnie stanęła na wysokości zadania i zdalnie stworzyła dla nas świetną playlistę (a wynik testu, na szczęście, ma negatywny!) @luluwarsaw

 

A najbardziej z całego serca dziękujemy naszym bohaterkom…za to, że nam zaufały, że się otworzyły, podzieliły z nami swoimi historiami:

Bogusi: @bogusiabadziag
Kasi D.: @katkalena
Kasi M.: @miss.kasiam
Kamili: @kamillatwardowska
Karolinie: @yankeecaroline
Marcie: @bymarta.rita
Natalii: @nat.the.music
Oldze: @olgaoblekowska
Patrycji: @patt__ka
Sandrze: @sandraborcuch
Sylwii: @sysiaaaaaa

Zobacz reportaż Aleksandry Żuraw i jej wywiad z organizatorkami wydarzenia

Zobacz galerię naszych pięknych bohaterek i poznaj ich historię!

Myślę, że na moją decyzję o udziale w projekcie złożyło się wiele czynników. Mam szczęście żyć w takiej rodzinie i otoczeniu, które jest otwarte i zdolne pogodzić się z moimi decyzjami, jakiekolwiek one by nie były. Jednak wiem też, że wiele dziewczyn tak nie ma. Słyszałam i czytałam dużo historii w których dziewczyny były „zmuszane” do ślubu wbrew ich woli tylko dlatego, że „tak wypada”. Zgłosiłam się chyba po to żeby pokazać, że brak partnera/partnerki (nieważne jak długo) nie jest powodem do wstydu albo do zastanawiania się co jest z nami nie tak. To po prostu znak, że czasem trzeba trochę poczekać. I nic w tym złego.
Gdy byłam młodsza myślałam, że posiadanie drugiej połówki to cel sam w sobie i nie można być szczęśliwym bez partnera/partnerki. Z tego powodu byłam bardzo nieśmiała, zakompleksiona i niepewna siebie. W którymś momencie dotarło do mnie, że to męczące i nie chcę przeżyć tak całego życia. Zaczęłam pracować nad sobą, stawiać się w sytuacjach spoza mojej strefy komfortu. Trochę to trwało (w odkryciu świadomości mojego ciała bardzo pomógł sport) i nie jest jeszcze idealnie, ale mogę z całą pewnością powiedzieć, że nie jestem już tą dziewczyną którą byłam parę lat temu. Jestem z tego bardzo dumna.

Wreszcie wiem, że żeby pokochać druga osobę, trzeba najpierw pokochać siebie i na tym się skupiam. Jestem dumna, że przezwyciężyłam nieśmiałość i staję się dziewczyną, którą zawsze chciałam być. Ważne są dla mnie teraz moje pasje, moje plany, moi przyjaciele. Znalezienie chłopaka zeszło na dalszy plan.

Wierzę, że na każdego czeka miłość. Nie należy się spieszyć i robić czegoś wbrew sobie. Bycie singielką – niezależnie jak długo i z jakich powodów – jest super.

foto: Hania Komasińska @haniakomasinska
Bogusia: @bogusiabadziag
makeup by: @karolinasojazielinska
hair by: @der_beautyroom

Opowiadając moja historię chciałam przekazać kobietom, że jesteśmy silne bardziej, niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić. Wiem co mówię, gdyż w wieku 25 lat zostałam wdową z dwójką dzieci –  jeden synek miał 5 miesięcy, drugi 6 lat. Wbrew temu, że nie było do dla mnie łatwe i naturalne z czasem nauczyłam się żyć i myśleć pozytywnie! Przetrwałam najgorszy czas a cała nasza trójka dała sobie radę.

Dziś mam dwóch wspaniałych Synów. Mam dla kogo żyć, chłopcy dają mi siłę napędową. Życie toczy się dalej. Teraz mam też więcej czasu dla siebie.

Projekt #doslubuminiepodrodze był dla mnie ważny, bo pokazał mi, że potrafię opowiedzieć o swoim życiu już tak nie płacząc. Niestety nie trwało to rok, tylko trochę więcej czasu. Teraz chcę, żeby szczęśliwe były moje dzieci i JA!

Dlatego mówię:  Kobiety Kochane wiem, że w życiu nie jest łatwo, ale trzeba stawić czoła różnym sytuacjom i iść do przodu! Wspierajmy się wzajemnie! Znajdźmy czas dla siebie, czas na krótkie spotkania i czas pogaduchy z znajomymi!

A póki co do ślubu mi nadal nie po drodze 😉

foto: Karolina Zaworska @charlottesse
Kamila: @kamillatwardowska
makeup by: @karolinasojazielinska
hair by: @mag_t.ik.95

Jestem Karolina, mam 24 lata i od 2 lat choruję na nowotwór neuroendokrynny trzustki z przerzutami do wątroby.

Jestem po dwóch bardzo ciężkich operacjach (operacja Whippla) w których wycięto mi dużą część układu pokarmowego i pierwotnego guza trzustki, po to żebym mogła się odżywiać – a to jest moje być albo nie być. Następnie rok brałam 2 chemie, które nie dały oczekiwanych efektów i nie udało nam się opanować choroby. Teraz próbuję nowej metody radioizotopowej, bo to jedna z moich ostatnich szans.

Od samego początku wierzę, że ta historia nie skończy się źle, chociaż mocno się komplikuje. Mam jednak przy sobie wspaniałą armię dobrych dusz, która zawsze jest przy mnie i motywuje mnie do działania.

Jak choroba wpłynęła na mnie? Cudownie! Zrozumiałam, że nie ma czasu na narzekanie i wymyślanie sobie problemów, zaakceptowałam i pokochałam siebie, zaczęłam dbać o swoje ciało, które jest moją świątynią i daje mi szansę być tutaj razem z Wami. Jestem pewna siebie i nie boję się walczyć o swoje.

Przede wszystkim zaczęłam żyć i w każdym dniu zatrzymywać się na chwilę, by docenić piękno świata i drugiego człowieka. Nie pędzę już donikąd, skupiłam się na opanowaniu choroby, odpoczynku i uśmiechaniu się każdego dnia. Boimy się rozmawiać o śmierci, ale tak naprawdę nikt nie wie kiedy odejdzie, dlaczego więc tak się katujemy i dążymy do tego żeby być we wszystkim „naj”, nie ciesząc się życiem?
Cały czas walczę o siebie z ogromnym sztabem specjalistów, przyjaciół, rodziny. Uważam, że żadna choroba nie powinna być końcem świata – najważniejsze jest nasze podejście i patrzenie z nadzieją w przyszłość.  Skupmy się na „dzisiaj” i doceniajmy je, jak tylko możemy, dbajmy o siebie i nie umierajmy już za życia.

Dziś jestem zupełnie inną osobą –  na pierwszym miejscu stawiam zawsze siebie, nie potrzebuję mieć wokół siebie wielu ludzi, którzy nie podadzą mi pomocnej dłoni w najgorszym momencie życia. Ja nie mogłabym wymarzyć sobie lepszych przyjaciół, ich reakcji na chorobę, ich pomocy – to jedna z najpiękniejszych rzecz, które mnie spotkały: mieć przy sobie ludzi, którzy cały czas ciągną Cię wyżej, doceniają Cię i szczerze pragną Twojego szczęścia.

Teraz dużo odpoczywam, czytam książki, dużo rozmawiam z bliskimi, planuję podróże, skupiam się na przyjemnościach i walce z chorobą w domu rodzinnym. Nauczyłam się, że nie można robić dwustu rzeczy na raz  – trzeba jasno określić sobie cel i do niego dążyć, szczególnie w przypadku takiej choroby.

Droga dziewczyno jesteś najpiękniejsza, mimo Twoich drobnych wad. Pamiętaj, że dopóki o nich nie mówisz, to nikt ich nie widzi ;). Nie ma rzeczy, z którą byś sobie nie dała rady, masz w sobie ogromną siłę, dbaj o siebie, nie patrz na innych – na to co mówią, co robią, nie porównuj się do nikogo, bo nie znajdziesz drugiej takiej jak Ty, nie pozwól by jakaś choroba czy inne zło odebrało Ci chęć życia i doceniaj chwile, a ja zawsze trzymam za Ciebie kciuki ❤️

foto: Kamila Bannach @kamilabannach.fotografia
Karolina: @yankeecaroline
makeup by: @agatamanosa
hair by: @mag_t.ik.95

Pierwszy ślub wzięłam dziesięć lat temu – z wielkiej miłości. Niestety, ta miłość była jednostronna, ponieważ – zajęta studiami, pracą na kilka etatów, przygotowaniami do ślubu i wesela  – nie zauważyłam , że mój narzeczony planuje związek z inną…. Wszystko stało się dla mnie jasne w dniu wesela gdy okazało się, że mój (już) mąż oraz dziewczyna mojego brata romansują ze sobą i realizują plan przejęcia pieniędzy z weselnych prezentów… Długo winiłam siebie, że niczego nie zauważyłam wcześniej mimo, że były sygnały które powinny mnie zaalarmować. Postanowiłam jednak walczyć i ratować małżeństwo – poszliśmy na terapię, jednak jego kłamstwa i manipulacje skutecznie ją uniemożliwiły. Byłam wtedy na skraju depresji , ważyłam 35kg przy 165cm wzrostu. Dzięki – o paradoksie! – jego namowom trafiłam do psychologa a później psychiatry, którzy otworzyli mi oczy: zrozumiałam, w jakim związku naprawdę jestem, przestałam się obarczać winą i zaczęłam pracować nad sobą. Podwójne życie mojego – wciąż zapewniającego mnie o swej miłości – męża trwało w najlepsze gdy powzięłam decyzję o pielgrzymce, która miała mi dać siłę do podjęcia ostatecznej decyzji. I tak się stało – ja wróciłam silniejsza i z prezentem dla niego: medalikiem. Wręczyłam mu ów medalik z intencją, by zawsze podejmował słuszne decyzje, zdjęłam obrączkę i …zostałam sama na miejscu naszego spotkania, bo mój mąż po prostu odjechał zostawiając mnie w szczerym polu. Wtedy poznałam siłę mojej rodziny i przyjaciół – nie tylko zjawili się po mnie błyskawicznie, ale przez długie miesiące pomagali mi stanąć na nogi, dbali o moje dobre samopoczucie, wypychali do ludzi, pozwalali mi stać się silniejszą i odważniejszą… Złożyłam także wniosek o unieważnienie małżeństwa kościelnego i po kilku latach je otrzymałam. Poznałam cudowne towarzystwo ludzi, muzyków i artystów z których jeden jest obecnie moim partnerem. Nie jest mu ze mną łatwo J dlatego jestem mu bardzo wdzięczna za to, że ma do mnie tyle cierpliwości, akceptuje mnie jaką jestem i rozumie moje spadki nastroju. Czuję się przy nim bezpieczna i kochana, zaraz urodzi się nasze drugie dziecko. Przy nim nauczyłam się konstruktywnie kłócić  i stawiać na swoim. Życie nauczyło mnie także, że zawsze powinnam mieć plan B i że nie ma rzeczy niemożliwych.

Chciałabym się podzielić z innymi kobietami kilkoma moimi życiowymi odkryciami. Po pierwsze: to nie złe doświadczenia i ludzie dają nam naukę i siłę a ci, którzy pomagają nam się z takich historii pozbierać i wstać. Po drugie: ciąża nie jest i nie powinna być powodem ślubu, zaś ślub nie jest elementem budującym szczęście. Weź ślub tylko, jeśli tego naprawdę chcesz. TY chcesz. Nie dlatego, że miałaby cię ominąć fajna kiecka i impreza 😉 oraz, że unikniesz „gadania”. Po trzecie: szczęście to życie zgodnie z własnym sumieniem i uczuciami. Kochaj siebie zdrową miłością, słuchaj siebie i nie kłam. Przede wszystkim nie okłamuj samej siebie – jeśli czujesz, że coś ci nie pasuje, że ktoś ci robi krzywdę podejmuj odważne decyzje. Nikt nie mówi , że będzie łatwo, ale z czasem na pewno będzie lepiej. A  szczęśliwe życie będzie prostsze

.

foto: Agnieszka Sopel @agnieszka_sopel
Kasia D.: @katkalena
makeup by: @paulinska_makeup
hair by: @der_beautyroom

Skomplikowanych historii, które chciałabym wam opowiedzieć jest wiele ale wszystkie one prowadzą do jednego wniosku: bez względu na to kogo spotkam i co mnie spotka w życiu, to nie mogę się poddać i przestać wierzyć w siebie. W zgłoszeniu opowiedziałam Marcie i Ani historię, w którą kiedyś sama bym nigdy nie uwierzyła. Po pierwsze o tym, że istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, po drugie o tym, że można dla kogoś zapomnieć o reszcie świata, a po trzecie, że „trudne sprawy” to nie fikcja…. Parę lat temu naprawdę zakochałam od pierwszego wejrzenia, po niespełna 3 miesiącach zamieszkaliśmy razem, po kolejnych dwóch mój chłopak poprosił moich rodziców o moją rękę… istna sielanka! Nie potrzebowałam nikogo prócz niego, byliśmy nieomal nierozłączni… aż do momentu, gdy zrozumiałam, że coś jest nie tak. Doszłam bowiem, że mój ukochany prowadził podwójne życie – byłam drugą kobietą obok tej, z którą żył ponad 10 lat! Niestety, gdy odkryłam prawdę książę okazał się być prostakiem i damskim bokserem… Moje odkrycie wzbudziło jego strach i sprowokowało do szantaży związanych z moją pracą, ujawnieniem prywatnych zdjęć, groźbami wobec mnie i mojej rodziny… Wyniszczał mnie psychicznie i uzależniał od siebie… Nie byłam w stanie tego wszystkiego udźwignąć i wylądowałam u psychologa. Gdy stanęłam na nogi zgłosiłam sprawę na policję i już myślałam, że nadszedł upragniony spokój. Jednak koszty emocjonalne były olbrzymie – codzienna obawa przed prześladowcą, obarczenie mnie winą (także przez moją rodzinę, groził bowiem mojej mamie!) i permanentne życie w napięciu. Zawsze byłam dość silna psychicznie (tylko chwilowo siła się zgubiła ;)), dlatego gdy w sylwestra spojrzałam na sytuację na zimno, zrozumiałam, że tkwiłam w złotej klatce nieświadomości, nie dostrzegałam sygnałów omotana jego romantycznymi zachowaniami… Postanowiłam także, że jest to ostatni dzień w którym myślę o nim i boję się go. Nowy Rok… zaczął się dokładnie tak, jak to zaplanowałam! Nie wiem jak to zrobiłam, ale ten facet i stres z nim związany po prostu uleciał z mojej głowy! Dzięki pomocy psychologa ogarnęłam się dość szybko, ale do dziś odbudowuję relacje z rodziną i bliskimi, których dobro i ochrona stały się dla mnie priorytetem. Dziś, po kilku mniej i bardziej udanych randkach J znów jestem singielką, Będzie doskonale, jeśli znajdę fajnego faceta, takiego „na życie”, ale jeśli się tak nie stanie to wiem, że teraz będę miała siłę, dalej będę realizować swoje cele i będzie mi z tym dobrze . Mój temat został już bowiem wyczerpany, to jest przeszłość do której nie chcę wracać i nie zasługuje już na uwagę. Myślę, że bez względu na to jak mamy plan doskonały, to życie i tak nas będzie potrafiło zaskoczyć. Uczmy się więc samych siebie, własnych potrzeb, dbajmy o swoich bliskich, pomagajmy innym, a jednocześnie pomożemy sobie. foto: Marta Machej @martamachej Kasia M.: @miss.kasiam makeup by: @paulinska_makeup hair by: @der_beautyroom
Nazywam się Marta, mam 25 lat i uwielbiam podróżować, poznawać kultury innych ludzi, ich tradycje. Od półtora roku w podróży zwanej życiem towarzyszy mi moja córka Layla, którą wychowuję sama. Staram się, by była tolerancyjnym, otwartym człowiekiem, podążającym za swoimi marzeniami bez względu na to, co mówią inni. Kiedy byłam w pracy w Turcji okazało się, że jestem ciąży. Nasze drogi z ojcem dziecka rozeszły się jeszcze w Polsce. Przeszłam okropny kryzys, nie wiedziałam co robić. Miałam plany na dokończenie studiów magisterskich w Stambule, podróże po świecie, a ciąża i macierzyństwo – wtedy jeszcze -oznaczały dla mnie siedzenie w domu i zajmowanie się tylko i wyłącznie dzieckiem, bez patrzenia na siebie. Do tego relacja z byłym partnerem bardzo mocno się pogorszyła. Z pomocą ludzi, którzy byli obok mnie, postanowiłam, że nie poddam się i mimo okropnej wizji samotnego macierzyństwa, będę dalej realizować swoje cele. Jak pomyślałam, tak się stało. Wróciłam do Polski na półtora tygodnia, powiedziałam o ciąży rodzicom, poszłam do ginekologa, przepakowałam walizy i w 4. miesiącu ciąży wyjechałam zupełnie sama na semestr do Stambułu. Było fenomenalnie. Miałam czas na poukładanie sobie wszystkiego w głowie, przewartościowanie życia. Zaliczyłam semestr z wysokimi notami i dzień przed wigilią Bożego Narodzenia wróciłam do Polski. Zapisałam się na gimnastykę dla ciężarnych i 21 lutego 2019 roku powitałam na świecie Laylę. Przez ten cały okres, aż do dzisiaj nie miałam kontaktu z ojcem biologicznym dziecka. Nigdy nie zapytał jak się czuję, czy mi czegoś potrzeba, jaka jest nasza córka. I wiecie co? Tak też jest dobrze. Korzystamy z życia: podróżujemy po Polsce i za granicą – gdy Layla miała 5 miesięcy, wspinałyśmy się zachustowane na Akropol, latałyśmy do Turcji (ostatni raz udało nam się w styczniu przed lockdownem). Chodziłyśmy na zajęcia dla mam z dziećmi, spotykamy się z moimi przyjaciółmi, obroniłam tytuł magistra i cieszę się życiem. Do ślubu mi absolutnie nie po drodze, ponieważ teraz mam inne priorytety. Nie mówię stanowczo „nie”, ale nie szukam nikogo na siłę, a poza tym zdaję sobie sprawę, że mając dziecko patrzę na życie nieco inaczej. Jestem jednak niepoprawną optymistką i wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Ja jestem szczęśliwa, Layla też nie wydaje się być przygnębiona i poprzez nasze życie staramy się pokazać innym, że naprawdę można samej wychowywać dziecko z uśmiechem na twarzy. W social mediach dodaję otuchy i sobie, i innym dziewczynom w podobnych sytuacjach i mimo, że bywa ciężko, biorę z życia tyle, ile się da, a udział w tym projekcie uświadomił mi, jak wiele siły potrafi mieć kobieta. foto: Karolina Zaworska @charlottesse Marta: @bymarta.rita makeup by: @agatamanosa hair by: @maszka_fryzjer
W wieku 23 lat wzięłam ślub. Nie była to moja świadoma decyzja – czułam presję rodziny i otoczenia. Efekt? Małżeństwo nie wyszło i mając 25 lat wzięłam rozwód. Cała sytuacja kosztowała mnie mnóstwo nerwów, co poskutkowało depresją, która do dziś daje się często we znaki. W moich rożnych związkach nie działo się najlepiej – było dużo zazdrości, dużo hamowania. Straciłam wiarę w siebie i swoje talenty, czułam się nikim. Ciężka praca, wsparcie innych, ale i silna wola pozwoliły mi jakoś stanąć na nogi. Dziś realizuję się zawodowo, jestem dobra w tym co robię a praca trzyma mnie jakoś w całości. Chyba można powiedzieć, że pracoholizmem maskuję swoje trudy życiowe. Jednocześnie czuję się silniejsza, ale też pewniejsza siebie. Wiem, że nic i nikt nie może mi dyktować reguł, według których mam żyć – życie mam jedno i moje i tylko ja mam prawo o nim decydować. Całe życie dogadzałam innym, popychałam innych do rozwoju, a sama nic sobie nie dawałam. Teraz ważna stałam się ja, mój komfort. Ważny stał się dla mnie czas: każda minuta, każda sekunda. Mam czas, by gdzieś wyjechać i wyłączyć  telefon, czas by zrobić paznokcie, na książkę, na sen, na kolejne i kolejne i kolejne studia. W tym roku bronię doktorat, mam już plany studiów na kolejnych kierunkach. Drugorzędne stały się problemy, są i będą i tyle, nie myślę też o przyszłości, wcześniej strasznie fiksowalam się że „muszę” – muszę mieć męża, muszę mieć dziecko, muszę schudnąć do 50kg…. Obecnie mam narzeczonego, który jest niewidomy, mamy psa Arona, który jest jego przewodnikiem a moim psim dzieckiem. Nie wiem czy chce brać ślub. Wiem jednak, że jeżeli najdzie mnie taka potrzeba to będzie to w 100% moja decyzja, a wszystko będzie zrobione bez doradztwa osób postronnych. Może nawet nic nikomu nie powiem? Moje życie było zakręcone, trudne i często bez happy endu. Miałam myśli samobójcze, miałam ochotę się poddać milion razy, byłam w tym wszystkim sama, czasem naprawdę nie wiem, jak dałam radę. Ale to wszystko mnie ukształtowało – dziś mam twarde dupsko, ale i miękkie serce… Chciałabym móc się tego wszystkiego nauczyć czytając jakąś książkę. Wiem jednak, że przetrwałam bo jestem kobietą, bo kierowałam się dobrem i intuicją. Chciałabym przekazać innym dziewczynom, że są piękne w środku i tylko to się liczy. Że jak one same siebie nie pokochają, to nikt inny im tej miłości nie da. Że muszą się szanować, bo tylko wtedy będą potrafiły asertywnie reagować na brak szacunku. Nie przejmujcie się co „powinnyście” a co nie – idźcie za tym, co w sercu i za marzeniami! foto: Hania Komasińska @haniakomasinska Natalia: @nat.the.music makeup by: @paulinska_makeup hair by: @der_beautyroom
Mam na imię Olga, mam 18 lat, w tym roku szkolnym przystępuję do matury. Zdecydowałam się na udział w projekcie, ponieważ jestem świadoma swojej siły, którą szanuję i doceniam. Od początku doskonale wiedziałam, czym powinnam się podzielić z innymi kobietami i – przede wszystkim matkami –nastolatkami i ich bliskimi. Jestem świadoma trudnych i traumatycznych doświadczeń w swoim życiu – dziś mam to przerobione z profesjonalistami. Nigdy nie doświadczyłam ze strony swoich bliskich – ani od rodziców, ani od byłego partnera – prawdziwej, bezwarunkowej miłości. Moja relacja z nimi naznaczona była lękiem i toksycznymi zachowaniami związanymi z ich problemami. Moją codzienność urozmaica mi kombinacja zaburzeń:  zespół Aspergera , choroba afektywna dwubiegunowa oraz padaczka. Paradoksalnie, dzięki profesjonalnej opiece sztabu specjalistów dbających o moje zdrowie i stabilizację, szybko dostrzegłam i rozwijałam swoje silne strony jak na przykład dbanie o balans emocjonalny. Pierwszy raz wielkiej siły miłości doświadczyłam gdy, będąc siedemnastolatką, urodziłam dziecko. Jego urodzenie poprzedzone było rozstaniem z jego ojcem i decyzją o samodzielnym macierzyństwie. Tylko taka decyzja zapewniła nam obojgu bezpieczeństwo i zdrowie. Miłość mojego synka dała mi skrzydła i dzięki niej zaczęłam rozumieć, czego chcę. Moje dziecko stało się dla mnie nauczycielem relacji nie tylko z bliskimi, ale i z sama sobą – dowiedziałam się i nauczyłam się od niego wielu rzeczy, których nie dostałam od swoich rodziców> Nauczyłam się od niego także miłości do samej siebie. Nauczyłam się,  że kiedy chcę kogoś uratować zaczynam najpierw od siebie. Z tych małych, „dziecięcych” nauk wyszły większe: szacunek do samej siebie, wiara we własne siły, wyznaczanie  granic i słuchanie własnego instynktu. Wszystkie te cechy dziś pomagają mi w macierzyństwie i rodzicielstwie bliskości. Nie zawsze robię wszystko „jak w książkach” – nie jestem idealna – ale wierzę, że słuchając własnego instynktu nie zrobię swojemu dziecku krzywdy. Nie linczuję się za odstępstwa od reguł i uczę się swojej wolności. Moja obecność w projekcie wiąże się z apelem do dziewczyn, które zaszły w ciążę i są niepełnoletnimi matkami, jakże często z przyklejonymi różnymi „łatkami”: dziewczyny, uwierzcie w swoją siłę, w siłę którą da wam maluch! Chciałabym wam dać część mojej siły, by stała się impulsem, który każe wam walczyć dla niego i dla siebie o własne bezpieczeństwo, zdrowie fizyczne i psychiczne. Chciałabym także uzmysłowić bliskim nastoletnich mam, że potrzebują one ogromnych zasobów akceptacji, a nie ocen. Wiek w którym staje się rodzicem nie jest bowiem jedynym kryterium świadczącym o tym, jak dobrym będzie się w tej roli. foto: Kamila Bannach @kamilabannach.fotografia Olga: @olgaoblekowska makeup by: @nataliakietrys hair by: @maszka_fryzjer

Byłam jedną z tych zdradzanych i oszukiwanych kobiet, jakich pełno na świecie (i w naszym projekcie). Po rozstaniu z byłym partnerem wylądowałam na ulicy z malutkim dzieckiem. Rok czasu próbowałam dojść do siebie, znaleźć mieszkanie i ogarnąć się życiowo. Choć miałam wsparcie siostry i mamy (pomieszkiwałam u nich w najgorszych chwilach) traciłam wiarę, że mi się uda… Każdy jeden nowy dzień był wyzwaniem i przynosił jeszcze więcej problemów… Zamiast cieszyć się pierwszym rokiem życia mojego dziecka byłam skupiona na jednym celu – walce o nasz byt.

Gdy w końcu znalazłam mieszkanie zaczęłam kolejną batalię –  tym razem o siebie. Po tym, co przeżyłam stwierdziłam, że nieważne co się jeszcze przydarzy – ja dam temu radę. Powolutku zaczęłam wierzyć w swoją siłę. Nie dziwcie się więc, że #doslubuminiepodrodze…

Dziś jestem świadomą, niezależną kobietą, która dąży do swoich celów sama i osiągam to, co chcę. Najważniejszy w moim życiu jest mój cudowny synuś i rodzina – ich zdrowie i bezpieczeństwo.

Cieszę się z najmniejszych rzeczy, które mi się przydarzają bo wiem i doceniam to, co mam.

Kobietki! nie szukajmy szczęścia w kimś innym, nie róbmy z kogoś priorytetu! Jedynym priorytetem w twoim życiu jesteś TY.

foto: Marta Machej @martamachej
Patrycja: @patt__ka
makeup by: @nataliakietrys
hair by: @der_beautyroom

Nazywam się Sandra, mam lat 20 i od 2007r. choruję na złośliwą chorobę nowotworową. Przez ostatnie lata moje życie było usłane wzlotami i upadkami zdrowotnymi. Niestety moja choroba jest dość rzadka i mój przypadek również jest dość nietypowy, przez co możliwości leczenia jest niewiele. Teraz moją nadzieją jest podjęcie eksperymentalnego leczenia.

Nauczyłam się jednak żyć z chorobą – ale tak naprawdę ŻYĆ, bez żadnych granic czy zahamowań „bo jestem chora”.

Niestety z raka wyleczyć w 100% się nie da – w grudniu 2019 dowiedziałam się o drugim przerzucie, który był swojego rodzaju ciosem poniżej pasa, gdyż jego umiejscowienie może utrudnić mi macierzyństwo, będące moim marzeniem….

By być w miejscu w którym jestem teraz przeszłam ekstremalnie dużo pracy samej nad sobą i z innymi ludźmi. Najbardziej jestem wdzięczna moim rodzicom, którzy nigdy nie stworzyli nade mną przysłowiowej „złotej klatki” dzięki czemu poznałam życie, dowiedziałam się co mogę stracić i o co muszę walczyć. Szczerze mówiąc, mam wrażenie ze dzięki temu jeszcze tu jestem.

Cały czas bodźcuję swoją psychikę dobrymi ludźmi – działa jak nic innego 🙂

Dziś jestem silną i pewną siebie kobietą ale wiem, że dojście do takiego punktu zabiera w cholerę czasu i wymaga mnóstwa pracy. Zrozumiałam, że nie powinno się przejmować relacjami które nie dają  „100%”. Przesłałam przejmować się drobnostkami, czy mniejszymi problemami bo… no cóż, mam poważniejsze rzeczy na głowie. To jest coś czego powinien się nauczyć każdy człowiek, ponieważ absolutnie KAŻDY przejmuje się nieistotnymi rzeczami i przez to umyka mu wiele szczęśliwych chwil.

Aktualnie kończę pierwszy rok studiów, zamierzam przenieść się do Włoch i tam ŻYĆ pełnią życia – podróżować, imprezować, kochać, poznawać i robić dobre rzeczy dla siebie i dla innych!

Przez chorobę trochę inaczej postrzegam płynący czas, ale to nic złego – mam nastawienie „przecież wiecznie żyć nie będę” i dzięki niemu jest mi lepiej niż większości moich rówieśniczek. Trzeba szanować czas, który płynie nieubłaganie i go nie marnować. Obawa i trema przed wejściem w projekt #doslubuminiepodrodze były olbrzymie ale wiedziałam, że powinnam wziąć w nim udział by przekazać  innym kobietom żeby nie bały się sięgać po to, czego chcą i nie bały się rezygnować z tego, czego nie chcą. By nie poddawały się „losowi” i wzięły życie w swoje ręce i sprawiły, by było dokładnie takie, jakie chcą. Los często nam sprzyja, ale tylko wtedy gdy z nim współpracujemy, a nie biernie idziemy przez życie, zaś fortuna sprzyja odważnym. Moje motto brzmi  „lepiej robić rzeczy i żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się czegoś nie zrobiło”. 🙂

Chciałabym zaapelować do rodziców oraz dzieci chorych – nie tylko onkologicznie. Nie bójcie się żyć i pozwalajcie swoim podopiecznym by poznawali życie! Mój znajomy mawia, że „człowiek ma dwa życia to pierwsze i to drugie, które zaczyna się dopiero, gdy uzmysłowisz sobie, że to pierwsze jest jedyne” i to idealnie obrazuje moje podejście. Z ciężkimi chorobami jest tak, że by organizm walczył – głowa musi tego chcieć. A nic nie zmusza do życia bardziej niż ŻYCIE pełną parą… bo gdy się już życia zasmakuje nie chce się z niego rezygnować.  🙂

foto: Agnieszka Sopel @agnieszka_sopel
Sandra: @sandraborcuch
makeup by: @nataliakietrys
hair by: @der_beautyroom

Mam na imię Sylwia i zgłosiłam się do projektu bo kiedyś nie wierzyłam w siebie.

Urodziłam dziecko w wieku 21 lat.

Synka wychowuję sama, bo jego ojciec widział go ostatnio 5 lat temu. Nie byłam z nim jakoś długo. W ogóle to, że zdecydowałam się z nim spotykać było szczeniackim wybrykiem. Odchorowywałam wtedy pierwszą prawdziwą miłość, pierwszy prawdziwy związek, który miał dla mnie znaczenie. Nie wierzyłam, że mogę być szczęśliwa i że ktokolwiek będzie mnie chciał. Więc gdy zjawił się pierwszy chętny facet postanowiłam z nim być mimo, że kompletnie mu nie ufałam a wiele sytuacji, które mi nie pasowały dusiłam w sobie. Od samego początku zdradzał mnie z 14 lat starszą od siebie kobietą… Nie potrafiłam zrezygnować z tego związku. Nie miałam siły. Byłam z nim półtora roku. On mógł wszystko, a ja siedziałam w domu, bo nawet nie można mi było spotkać się z koleżankami. Byłam wykończona psychicznie, nikt w rodzinie nie wiedział jak tak na prawdę wygląda ten związek.

I dopiero w momencie poznania mojego obecnego faceta, byłam w stanie wyjść z tej toksycznej relacji.

Aktualnie jestem szczęśliwa i zaręczona z facetem, który wyciągnął mnie z największego dołka w jakim byłam w moim życiu.

Za rok biorę ślub. On i jego rodzina akceptują mnie i mojego syna. Jestem szczęśliwa. Zaczęłam wierzyć w siebie. Uważam, że mój obecny facet jest ostatnią osobą na ziemi, która zrobiłaby mi krzywdę. Gdyby nie fakt, że pojawił się na mojej drodze akurat w tamtym momencie, pewnie jeszcze trochę czasu potrzebowałabym by wyjść z tamtej sytuacji. Teraz już wiem, że drugi raz nie zgodziłabym się na takie traktowanie.

Kocham sama siebie. Nie ukrywam, że mam jakieś kompleksy. Każda z nas jakieś na pewno ma, ale nauczyłam się je akceptować. 🙂 i życzę każdej kobiecie na świecie, by znalazła swoje szczęście i by zaczęła wierzyć w siebie. Bo każda z nas jest wyjątkowa i nie dajmy sobie wmówić że jest inaczej 🙂

foto: Olga Tuz @olgatuzworks
Sylwia: @sysiaaaaaa
makeup by: @karolinasojazielinska
hair by: @maszka_fryzjer

Zobacz podobne wpisy

Ślub w mundurze? Jak zorganizować ślub z mundurowym – ślub policjanta, żołnierza i strażaka

Pary Młode chcą, aby ślub i wesele były w pełni dopasowane do ich oczekiwań. Motywy i style, w których…

Jak zorganizować ślub za granicą?

Ślub za granicą Masz dość czekania na ruchy i decyzje wszystkich tęgich głów w sprawie organizacji ślubów i wesel…

Ślub kościelny jednostronny – kwestie formalne

Przygotowania do ślubu poza wyborem sukni ślubnej, miejsca, w którym odbędzie się przyjęcie oraz wszystkich wspaniałych dekoracji to również…

Jak zorganizować ślub za granicą?

Ślub za granicą Masz dość czekania na ruchy i decyzje wszystkich tęgich głów w sprawie organizacji ślubów i wesel…

Ślub kościelny jednostronny – kwestie formalne

Przygotowania do ślubu poza wyborem sukni ślubnej, miejsca, w którym odbędzie się przyjęcie oraz wszystkich wspaniałych dekoracji to również…
Suknie ślubne wybrane dla Ciebie
Zapisz się do newslettera
aby otrzymywać powiadomienia o najnowszych wpisach, ważnych informacjach, promocjach, wyprzedażach oraz ciekawych wydarzeniach.
Nie spamujemy, nie zasypujemy skrzynki niepotrzebnymi informacjami 🙂
Powyższe dane zostaną użyte wyłącznie do wysyłki newslettera. Więcej informacji o przetwarzaniu danych osobowych znajdziesz tutaj.

Napisz komentarz

Koszyk 0